Artykuł sponsorowany

Skutki zagotowania się płynu chłodniczego

Skutki zagotowania się płynu chłodniczego

W zależności od przyczyny zagotowanie się płynu chłodniczego wcale nie musi zostać poprzedzone ostrzeżeniem ze strony kontrolki wskaźnika temperatury. Dzieje się tak chociażby wtedy, gdy układ chłodzący jest zapowietrzony albo gdy płyn się z niego wylewa – wskaźnik ten wówczas przestaje działać i pokazuje „zimny silnik”. Są też jednak inne objawy, których pod żadnym pozorem nie wolno zlekceważyć, może się to bowiem wiązać z poważnymi konsekwencjami.

Niepokojące sygnały

Zanim spod maski zaczną wydobywać się kłęby pary wynikające z gwałtownego gotowania się płynu chłodniczego po rozszczelnieniu układu i związanego z tym nagłego spadku ciśnienia, sygnałami ostrzegawczymi mogą być też na przykład zapach płynu chłodniczego w kabinie lub nieprawidłowo działający nawiew (tylko zimny lub tylko gorący). Warto też oczywiście mieć na względzie wskazania odpowiedniej kontrolki. Wielu kierowców bagatelizuje te objawy, ponieważ nawet jeśli silnik ulega przegrzaniu (co samo w sobie już mu szkodzi), to do pewnego momentu jazda wciąż jest możliwa. Jej kontynuacja grozi jednak właśnie zagotowaniem się cieczy chłodzącej, co następuje w temperaturze 100-130 st. C.

Nieprzyjemne konsekwencje dla naszego portfela

Prawie zawsze wiąże się to z wystąpieniem problemu, który zdiagnozować i rozwiązać może najczęściej tylko specjalista. Dlatego też jeśli dojdzie już do tego typu awarii (albo dostrzeżemy, że się ona zbliża), zjedźmy jak najszybciej do serwisu albo jeszcze lepiej – wezwijmy pomoc, która nas tam odholuje. Koszt naprawy występujących w tym przypadku usterek nie powinien przekroczyć kilkuset złotych, jednak jeśli będziemy kontynuować jazdę, jednostka napędowa może ulec zatarciu, a blok i głowica – pęknięciu. Może nas to wówczas kosztować nawet kilka tysięcy złotych.

„Reanimacja” na własną rękę

Tylko jeśli nie ma szans na wsparcie, możemy więc po zagotowaniu się płynu chłodniczego spróbować pewnej „reanimacji”, która pozwoli nam przejechać jeszcze trochę – w sam raz, żeby odwiedzić mechanika. Najpierw oczywiście trzeba zjechać z drogi i się zatrzymać, a następnie – przy wciąż włączonym silniku – ostrożnie otworzyć maskę, by ułatwić wymianę powietrza. W tym celu można też włączyć dmuchawę wnętrza na maksimum.

Gdy nie obserwujemy widocznych objawów uszkodzeń, sprawdźmy po kilku minutach, czy silnik stygnie. Jeśli tak się nie dzieje albo jeśli widzimy uszkodzenie lub wyciek – wyłączmy go i odczekajmy przynajmniej godzinę, aż się nieco ostudzi. Dopiero wtedy można np. otworzyć korek wlewowy do układu chłodzącego. – Róbmy to ostrożnie, bo wydobywająca się z niego ciecz lub opary mogą poparzyć ręce – ostrzega specjalista z serwisu Ford Sławek w Katowicach.

Jeśli poziom płynu chłodniczego znajduje się powyżej minimum, możemy spróbować włączyć silnik i przejechać jeszcze kilka-kilkanaście kilometrów do najbliższego warsztatu. W przeciwnym razie trzeba go dolać. W ostateczności może to być niezbyt zimna woda (byle nie płyn do spryskiwaczy, który ma niską temperaturę wrzenia!), wlewana małymi porcjami, by odpowietrzyć układ. Po ponownym włączeniu silnika trzeba sprawdzić, czy nie nastąpiły wycieki płynu. Jeśli tak się nie stało, możemy jechać do serwisu o własnych siłach, studząc jednak silnik co 2-3 km. W przypadku występowania wycieków – musimy niestety jakoś uzyskać pomoc, pod żadnym pozorem nie wolno bowiem jeździć autem bez płynu chłodniczego.

Oceń artykuł (9)
3.3
Komentarze
Dodaj komentarz